BACOWANIE XXV 17-18 XI 2010.
Uczestnicy: Tajemnik, Pijotrek, Tadek
Trasa: Ochotnica - Przechyba (nocleg) i z powrotem.
Wyjazd jak zwykle o 7.00 (z hakiem, jak zwykle). Jedziemy na Myślenice i Mszanę, Po drodze planujemy trasę wycieczki.
Plany są wielce rozmaite i jest ich dużo. Gdzieś w okolicach Szczawy wykrystalizował się podział wycieczki na etapy:
Etap I - sprawdzenie czy w
barze w Zabrzeży podają jeszcze kołduny. (Nie podają, ale jest piwo).
Etap II - wizyta w
ulubionej stadninie. Mają tam różne przysmaki, jest też na czym zatrzymać wzrok.
W końcu (13.30) nadszedł czs na Etap III - przejście grzbietem między dol. Jaszcze i Jamne na polanę
Borysówka należącej do przysiółka
Jaszcze Małe. Zostawiamy więc samochód koło kościoła i
ruszamy parami doliną Jaszcze. Zaraz za pierwszymi zabudowaniami skręcamy w prawo na stok i po
pół godzinie jesteśmy na grzbiecie, pokonując 100m w pionie i 1km w poziomie. Odpoczywamy delektując się
widokami na
dol.Ochotnicy zasnutą mgłami i słoneczną
dol.Jamnego.
Przez pola orne, przylaski i łączki, często zygzakiem, idziemy grzbietem umiarkowanie zyskując wysokość.
Po 2km z dol. Jamnego dochodzą do grzbietu i naszej drogi znaki żółte, a po następnych 500m dochodzimy do małej
trawiastej przełączki, na której stoją
dwa szałasy.
Jest ciepło, miło i przyjemnie tak, że znów musimy się
delektować.
Po trzech kwadransach (i jednej butelce)
ruszamy, aby po 15 min. podejścia lasem wyjść na
trawiastą połać wierchu Przehyby. Na
wschodnim cyplu hali widać budynki i tam kierujemy
nasze kroki. Jest to
typowa letniarka, od dawna nie używana (w 1999r - bac.V była jeszcze w użyciu).
Jest miło, a ponieważ do zmroku jest pół godziny, jednomyślnie odkładamy przejście na Borysówkę na jutro.
Opału jest pod dostatkiem, innego dobra aż w nadmiarze. Palimy watrę, opychamy się mięsem, nawadniamy z blaszanego kubka
i
gawędzimy niezobowiązująco. Niestety, ok. 20. mamy wizytę. Przychodzą jakieś nieduże, białe
postacie. Nie wiadomo, czy mają wąsiki i ogonki, natomiast jedna, wielkości rzuconej na trawę reklamówki, posiada kosę.
Dziwne, bo niektórzy jej nie widzą. Czyżby byli pijani??? Uznajemy to za znak do zakończenia imprezy. Idziemy więc
spać,
pościeliwszy sobie przedtem.
Nic dziwnego,że po takich nocnych przeżyciach ranem mogliśmy tylko wrócić najkrótszą drogą do kościoła w Ochotnicy Górnej.
POWRóT